Francja jaka jest, każdy widzi smile

Tradycja noszenia noża w tym pięknym kraju sięga czasów rzymskich, z czasem noże składane stawały się coraz popularniejsze wypierając te z ostrzem stałym, aby w XIX stuleciu zdominować francuskie kieszenie i sakwy. Nóż był zawsze traktowany jako jedno z podstawowych narzędzi codziennego funkcjonowania, nie jest zatem dziwnym, że rozwijał się i ewoluował przede wszystkim tam, gdzie był używany. Można to zaobserwować np. w całej gamie noży o proweniencji pastersko-rolniczej, morsko-rybackiej czy robotniczo-miejskiej.

Nikogo nie dziwiła bagietka krojona Pradelem, wino otwierane korkociągiem z noża Coursolle czy kawałek sera na czubku Laguiole.
Do dziś wielu Francuzów hołduje temu zwyczajowi, aczkolwiek obecna sytuacja społeczno-polityczna i wzrost tzw. poprawności politycznej na pewno przyczynił się do stopniowej marginalizacji zjawiska.

Zasady noszenia noża są dosyć rygorystyczne, mówiąc w skrócie obowiązuje legal reason (jakim we Francji jest m.in. przygotowywanie i spożywanie jedzenia) oraz zakaz noży blokowanych. Nie dziwi zatem fakt, że w takich warunkach rozkwit przeżywa popularność noży uznawanych za tradycyjne, nawiązujące stylistyką, materiałami i całym „entourage” do scyzoryków z przełomu XIX i XX w.

Dodatkowym faktem, znaczącym dla kolekcjonera i łechcącym francuską dumę, jest zróżnicowane francuskich noży ze względu na regiony, departamenty i czasem miasta. Oczywiście nie jest tak, że absolutnie każdy region ma swój nóż. Co więcej, często między dwoma nożami z różnych regionów można znaleźć kosmetyczne wręcz różnice. Można jednak z grubsza przypisać tym nożom pewną typologię, wynikającą przede wszystkim z historyczno-ekonomiczno-społecznych uwarunkowań poszczególnych modeli. Tak jak wspomniałem na wstępie – podobne będą do siebie noże pasterskie bo taka byłą charakterystyka niektórych regionów. Ot, może jedynie te z południa częściej były w oliwce, a te z gór w rogu. Dziś to już nie ma znaczenia, bo dostępność materiałów jest powszechna i dyktowana jedynie gustami klientów.

Powracająca od lat 70-tych XX wieku moda na noże regionalne przyczyniła się do powstania zjawiska tzw. nożowego neoregionalizmu. Mówiąc w skrócie – chodzi o noże nawiązujące w dużym stopniu do tradycji poprzez skojarzenia kształtem czy materiałem, stworzone jednak współcześnie w odpowiedzi na potrzeby rynku (zwłaszcza pozafrancuskiego), wykorzystujące np. nowoczesne rozwiązania w postaci blokad, hi-techowych materiałów czy designerskich detali. Co więcej, mogą to być też noże zrobione w całości metodami i z materiałów tradycyjnych, jednakże zaprojektowane całkowicie współcześnie.


Ten przydługawy nieco wstęp służyć ma drobnemu opisowi wrażeń z EDC-owania „francuza” w polskich, (zdecydowanie) miejsko – (odrobinę) leśnych warunkach. Jako materiał porównawczy wybrałem 3 zdecydowanie różne noże ze swojej kolekcji, których naprzemiennie, przez jakiś czas i do różnych zadań, używałem. Z góry proszę estetów o nie pastwienie się nad zdolnościami fotograficznymi autora – każdy orze jak może wink Zdjęcia są czysto poglądowe, foto-recenzja z używania nie była moim celem.

Na pierwszy ogień poszła Laguiole 12 cm z Forge de Laguiole. Zdecydowanie jest to perełka mojej kolekcji noży regionalnych, z racji jakości, wykończenia materiałów, no i faktu, że jest wręcz ikoną francuskiej regionalnej „nożowości”, rodem z małej mieściny o wielkim znaczeniu dla nożownictwa – Laguiole.

Jako EDC sprawuje się wręcz wyśmienicie. Odpowiednia długość i dobrej jakości stal (T12, znana też jako Carbinox) pozwalająca na uzyskanie wysokiej ostrości, tępiąca się dosyć wolno przy standardowych zastosowaniach i nie łapiąca rdzawego nalotu. Ponadto bukszpanowa rękojeść pozwala połączyć przyjemność używania drewnianej rękojeści z całkowita odpornością na wodę. Estetyczne wykończenie, pozytywny, jasny kolor drewna, ozdobny guilloche na sprężynie, bardzo dobra ergonomia dla dłoni rozmiaru M. Fear factor bliski zero, wielu osobom kojarzy się z nieszkodliwym kuchenniakiem. Sprężyna i ostrze pracują na zasadzie cran force – z jednej strony jest to nadal nóż nieblokowany (w myśl angielskiej definicji, że do złożenia nie jest wymagana żadna dodatkowa czynność typu wciśnięcie lub przesunięcie czegokolwiek), z drugiej jednak dający niemal absolutną pewność, że nóż nie złoży się sam podczas pracy. Znam back i liner locki, które składały się łatwiej niż ta lajolka.
Jedyną wadą w niektórych sytuacjach jest… wielkość. Otwarty nóż ma prawie 23 cm długości. O ile do kuchni czy na grilla jest to wielkość optymalna, tak otwieranie zgrzewek w sklepie czy obcinanie na ulicy wystającej nitki jest nieco kuriozalne (tak wiem, są tacy co i MadDogiem będą to robić, ale nie o to chodzi, nono nono wink  ). Plusem bądź minusem może być też siła sprężyny – z jednej strony bezpieczeństwo, z drugiej brak komfortu np. przy otwieraniu mokrymi czy śliskimi dłońmi. No ale coś za coś. Reasumując powiem tyle, że jest to mój nożowy Graal bez dwóch zdań.

Drugi z noży to Langres z Alzacji, wykonany przez firmę pod szyldem 22 Dumas Aine, jedną z najstarszych nożowych manufaktur we Francji. Nożyk ten to typowy sheepfoot, z okładzinami z bubingi o długości całkowitej 18,5 cm (bez ucha). Używałem go przez cały lipcowy urlop, na zmianę z pewnym ostatnio popularnym hiszpańskim maleństwem oraz Vickiem BW.

Jakość i estetyka naprawdę zaskakująco dobre, jak na nóż za 15 euro (sic! – taka jest polityka firmy: pokazujemy, że da się w Europie zrobić użytkowy i estetyczny nóż z przyzwoitych materiałów za mniej niż 20 euro). O stali producent na pudełku nic  nie pisze, ale porównując jej obsługę do innych „francuzów”, które posiadam, najprawdopodobniej jest to popularny Sandvik. Ostrze sheepfoot… mam mieszane uczucia. Z jednej strony długo pozostaje ostre, bo często nacisk i siła ścierania idzie w czubek KT. Do tego ostrzenie z ręki jest wręcz trywialne. Przy krojeniu chleba, kiełbasy, patyka też nie było problemu. Ale gdy chciałem zdrapać z drzwi szpecącą naklejkę – nijak nie dało się sięgnąć krawędzią tnącą. Próbowałem szczytem brzuszka i grzbietem – sprężyna ostrzegawczo się ruszała, nie chciałem ryzykować pociętych paluchów. Tak więc do precyzyjnych prac się nie nadaje.

Miłym akcentem noża jest uszko do smyczy/linki, które pozwala zabezpieczyć nasz kozik przed zgubieniem. Pasuje do ogólnej stylistyki noża. Sprężyna średniej mocy, ciut lżejsza niż w nowym Vicku – do cięcia wystarczy, ale daje mniej pewności niż cran force w laguiole.
Reasumując  – nóż ciekawy, dobry do prostych czynności nie wymagających precyzji i finezji. Fear factor, z racji braku czubka i rozmiarów – jeszcze niższy niż w laguiole.

Ostatnim z EDC-owanych i opisywanych nożyków jest Pradel produkcji PARAPLUIE A L’EPREUVE, będącej marką znanego we Francji producenta Therias et L’Econome. Typ noża i sama manufaktura, od której pochodzi nazwa (podobnie jak np. Adidas dla butów sportowych) stały się we Francji przełomu XIX i XX wieku synonimem noża składanego, szczególnie w kręgach miejskich i robotniczych (w rustykalnych królowała i nadal króluje laguiole).

Nożyk jest bardzo prosty (dosłownie i w przenośni), bardzo cienki (rękojeść, ostrze) o przyjaznym dla otoczenia i bardzo funkcjonalnym kształcie tępołukowego drop-pointa (podobnym do Vicków czy saperskich Gerlachów) i baaardzo leciutki (62 gramy, przy konstrukcji na szkielecie i drewnianych okładzinach). Oryginalnie miał okładziny z rogu, ale dzięki uprzejmości Kezsela zostały wymienione na wenge. We własnym zakresie dorobiłem ucho, do zaczepienia linki. Nożyk tak lekki że nie czuje się jego obecności (lub jej braku) w kieszeni, a przez „szczupłość” jeszcze podatniejszy na „wysmyknięcie”.

Ostrze wykonane z węglówki XC75 (takiej jak w Opinelach) o grubości 2 mm daje nam właściwości tnące brzytwy. Ostrzy się na byle czym, nie tępi się zbyt szybko i łapie piękną patynkę od używania. Mój egzemplarz jest dodatkowo pomusztardowany (musztardą, a jakże, francuską  jezor ). Mechanizm sprężyny to cran carre, czyli wykończony na kwadratowo, otwierany i zamykany „na dwa takty”, co jest pewnym zabezpieczeniem przed nieopatrznym złożeniem się ostrza.
Kwintesencja prostoty i użyteczności, przy zastosowaniu przyzwoitych i wygodnych w obsłudze materiałów czyni ten nożyk idealnym kompanem dla wszystkich znudzonych nowoczesną stylistyką, szukających fajnego nożyka w klimacie retro.

Na koniec jeszcze fotka bohaterów otwartych i zamkniętych razem:

Mam nadzieję, że po lekturze poczujecie się choć trochę zachęceni do tych sympatycznych nożyków, zaś miłe doświadczenia obcowania z nimi staną się bardziej powszechnym zjawiskiem smile


Komentarze zostały wyłączone.